Przyszła wiosna, temperatura co prawda w kratkę, jednak widać już zielone kępki świeżej trawy a na drzewach pojawiają się piękne pąki. Wiosna to czas porządków w ogródkach, na tarasach i balkonach, ale to też najlepszy moment na „posprzątanie” i uporządkowanie swojego ciała. Po długiej zimie, należy zadbać o siebie tak, aby zarówno dobrze wyglądać i przy tym jeszcze świetnie się czuć.

Głodówka oczyszczająca, bo o niej będzie ten artykuł, jest jednym z kilku rewelacyjnych metod na pozbycie się toksyn, złogów i wszelkiego rodzaju „zła”, które przez lata odkładały się w naszym ciele.

Jak już wielokrotnie pisałem, na tym blogu – nawet jedzenie warzyw i owoców nie daje pewności, że to co konsumujemy jest zdrowe. Dlatego wszystkim polecam głodówkę, jako sposób na poprawę zdrowia. Nie będę w tym miejscu bawił się w lekarza i podawał konkretnych przykładów, bo od tego jest nauka, literatura… ale jest też doświadczenie.

Jest to moja III głodówka, choć samo słowo „głodówka” źle mi się kojarzy. I raczej nie jestem osamotniony w tym przekonaniu. Głód to nie jest przyjemne odczucie i niektórym może kojarzyć się ze śmiercią, bo przecież podczas wojen, ludzie mordowali właśnie poprzez zagłodzenie. Wolę określenie „diety oczyszczającej”. To, czym jest głodówka lecznicza, nie ma nic wspólnego z podanym przeze mnie przykładem. Jest to kilkudniowy etap bez spożywania posiłków, który ma na celu poprawienie funkcjonowania całego ciała – od poprawy witalności naskórka, po najgłębsze odcinki naszego ciała. Rzadko kto zdaje sobie sprawę z tego, że „śmietnik”, który mamy w sobie, doprowadza do wielu schorzeń. Czasem są one bardzo błahe – przeziębienie katar sienny, ale są czasem takie, które nie pozwalają w normalny sposób egzystować – choroby wrzodowe, cukrzyca. W większości przypadków problem zanieczyszczenie organizmu sprowadza się do „naprawy” jelit oraz najważniejszych organów odpowiedzialnych za trawienie w naszym ciele – wątroba, trzustka, nerki. I tu znów odsyłam do lektur, nie bawię się w bycie doktorem, nie podważam żadnych medycznych przesłanek. Wszystko piszę od siebie, na końcu wymienię kilka literackich klasyków, które pomogły mi w przejściu przez głodówkę oraz niejednokrotnie motywowały mnie, żeby zrobić następną.

Chciałbym podkreślić, że każda głodówka, której doświadczyłem była inna. Wszystkie natomiast sprowadzały się do pewnych zasad, norm i ustaleń i wszystkie spowodowały bardzo dużą poprawę zdrowia, jak i samopoczucia. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości wszystkich czytelników napiszę, że głodówka nie jest metodą na pozbycie się zbędnych kilogramów. Owszem, gubi się ich bardzo wiele ale nie jest i nie powinien być to nigdy nadrzędny cel przeprowadzania głodówki oczyszczającej.

Fazy tej diety, przy każdym moim doświadczeniu, były podobne:

  • pierwsze 3 dni – towarzyszące bóle głowy, zawroty głowy, poczucie braku sił [to efekt uwalnianych toksyn do krwi. Niedostarczanie pokarmu do organizmu doprowadza organizm do tego, że zaczyna w środku szukać pożywienia. Robi to poprzez rozkładanie resztek pokarmowych, „zjadanie” złogów i wszystkich odpadków, które przez lata nie były użyte i również nie były wydalone. W tych właśnie pozostałościach tkwią toksyny, które przez krew dostają się do mózgu. Ból głowy (w moim przypadku) był tak silny, że byłem tak słaby, że prawie nieprzytomny – zwłaszcza późnym wieczorem. Jest to sygnał, że organizm jest silnie zatruty. Nie wolno zapomnieć, że taki stan nie ma nic wspólnego z tym, że zaraz mamy zejść z tego świata z powodu braku pożywienia. Nic z tych rzeczy…
  • w dniach 4-6 organizm zaczyna się przyzwyczajać do nowych warunków. Nie czujesz głodu ! A to podstawa, aby przetrwać w tych „trudnych” warunkach. W dwóch poprzednich głodówkach, w tych dniach czułem się bardzo dobrze. W III jest trochę gorzej ale znośnie. Na tym etapie można doświadczyć rewelacyjnych doznań – lekkości ciała, świeżości umysłu, chęci do życia. Organizm wraca do poprawnego funkcjonowania – zaczynasz być śpiący/a po zachodzie słońca, wstajesz „jak w skowronkach” już o 6, czy 7 rano. Pytanie, czy wyspany/a? To jest mało powiedziane…
  • kolejny etap to dni między 7 a 9. W tych właśnie dniach można doświadczyć pierwszego przełomu kwasiczego. Mogą pojawić się objawy jakby powrotu naszych schorzeń – to normalne. W moim przypadku korzonki i zatoki bolały mnie prawie cały dzień. Ważne jest aby doprowadzić głodówkę do 10 dnia. Wtedy mamy pewność, że pierwszy przełom naprawiania naszego ciała mamy już za nami.

W tym momencie decyzja o dalszej kontynuacji głodówki należy tylko i wyłącznie do Ciebie. Głodówkę można robić do 40 dni, jednak w czasach w jakich żyjemy, przy takim zatruciu środowiska, trudno jest wytrzymać aż tyle. Na pewno ważne jest to, że jeśli dłużej wytrwasz w głodówce, wyleczysz jeszcze „głębsze” schorzenia. W dniach 17-21 można spodziewać się drugiego przełomu kwasiczego. Moja pierwsza głodówka którą zrobiłem trwała 4 tygodnie i wykonywałem ją przez pierwsze 2 tygodnie pod nadzorem lekarza – dr. Dąbrowskiej, kolejne 2 tygodnie kontynuowałem w domu.

Tym razem, trzecim już razem, liczę na 10 dni.

We wszystkich lekturach i na stronach internetowych opisane jest, w jaki sposób przygotować się do głodówki aby zminimalizować fatalny stan w pierwszych dniach oraz w jaki sposób wychodzić z głodówki aby nie wyrządzić naszemu organizmowi krzywdy.

Zachęcam do zapoznania się ze szczegółami, bardzo przydatna strona: www.głodówka.pl. Wiele pytań i na wszystkie odpowiedzi.

Głodówki, które zrobiłem były albo klasycznym postem o wodzie albo dietą oczyszczającą, którą poleca dr Ewa Dąbrowska. I w jednym i w drugim przypadku efekty były podobne.

Prócz tego, że naprawiłem sobie organizm, czuje też, jakby ktoś zabrał cały mój stres, wszystkie moje negatywne myśli i na to miejsce dał spokój i wyciszenie. To o czym piszę w tym momencie rozumieją tylko Ci, którzy mieli styczność z głodówką choćby kilka dni lub którzy przebywają w moim najbliższym otoczeniu. Nie da się tego opisać słowami, bo to bardzo przyjemny stan i można smucić się tym, że nie da się tym stanem zarazić nikogo. Nigdy nie namawiałem nikogo na wykonanie tego „eksperymentu” na sobie, bo spotykam się na co dzień z bardzo duża liczbą ludzi, którzy nie wyobrażają sobie kilku dni bez jedzenia lub na samą myśl o słowie „głodówka” robi im się słabo. Mimo wszystko zachęcam wszystkich do zapoznania się ze stroną internetową, którą podałem wcześniej, artykułami dotyczącymi tego, co można wyleczyć poprzez głodówkę, do przeczytania artykułów i książek dr Ewy Dąbrowskiej i dr Michała Tombaka.

Po takiej kuracji można wrócić do (nie)normalnego żywienia lub spróbować przejść na zdrowsze jedzenie. Z pewnością pomaga w tym fakt, że nasze zmysły są dużo bardziej wyczulone, nie potrzeba nam żadnych dodatków – cukru, soli. Wszystko jest naturalne, normalne. Osobiście, nie mam przykładowo ochoty na mięso, wręcz mnie odpycha. Wiem, że to może chwilowy niesmak ale jednak jest. Lubię jeść, chyba zawsze lubiłem. Wracam do pestek, ziaren i kasz. Dawno zapomniana kasza jaglana, od niedawna rządzi w naszej kuchni.

Diabeł tkwi w tym, że mimo bardzo rozwiniętej medycyny, my nie znamy podstaw funkcjonowania swojego organizmu, nie znamy podstaw żywienia i od wczesnych lat jesteśmy przyzwyczajani do złych norm żywieniowych… Któż nie zna widoku talerza wypełnionego w ¾ schabowym, kopy ziemniaków i łyżeczki sałatki ? Do tego firmy farmaceutyczne szprycują nas cudownymi lekami, które pamiętajmy – może i działają ale na efekt choroby a nie na jej przyczynę. Przyczyna jest gdzieś głębiej, zwykle w naszym układzie pokarmowym.

Jeszcze bardzo istotna kwestia dla osób, które lubią ruch, sport, jakąkolwiek aktywność fizyczną. Sport (rower, spacer, zwłaszcza pływanie) jest wręcz wskazany – powoduje przyspieszenie przemiany materii a toksyny są „wyrzucane” na zewnątrz poprzez pot. Od dwóch miesięcy prowadzę zajęcia z Indoor Cycling’u. Ostatnio, podczas głodówki poprowadziłem swoje pierwsze. Słowo daję – nigdy wcześniej tak dobrze się nie czułem. Energia wręcz mnie roznosiła, były to moje najlepsze zajęcia jakie poprowadziłem. Nawet w najtrudniejszych chwilach (końcówka zajęć) jechałem bardzo pewnie, żadnych oznak osłabienia i wszystko przełożyło się na rewelacyjny humor. Pewnie pierwszego dnia głodówki nie byłbym w stanie dotrzeć do klubu na zajęcia ale najważniejsze, że ten etap jest już daleko za mną. Zawsze wtedy, gdy mama zamiar robić dietę oczyszczającą, na pierwszy dzień wyznaczam sobie dzień wolny od pracy. To naprawdę bardzo ważne.

Całego świata nie poprawię, dlatego chociaż siebie uzdrowię 🙂

Zapraszam do komentowania oraz zadawania pytań – na wszystkie odpowiem lub odeślę do mądrzejszych głów.

Dodaj komentarz