Czas chyba założyć kolejny blog. Zaczyna zwyczajnie brakować zakładek na górnej części organizacyjnej 😉

Tym razem chciałbym podzielić się pewnym doświadczeniem (może to nie jest idealne słowo jeśli chodzi o kontakty z dziećmi), które „przeprowadziłem” na swoim dziecku.

W dobie programów telewizyjnych, które szukają sensacji i artykułów i chcąc przyciągnąć uwagę czytelników, używają bardzo mocnych słów, ja skierowałem się w stronę odżywiania (mojej pięty Achillesowej), konkretnie diety mojego starszego dzieciaka, córki.

Wszystko zaczyna się od tego, że już na samym początku, gdy Zuzia przyszła na świat zauważyłem, że TO, co wpajają rodzice swoim pociechom, staje się dla nich swoistą „normą”. Tak dzieje się z wartościami, pewnymi zachowaniami ale nie tylko. I tak, aby nie być zbyt gołosłownym – zupa będzie dobrze smakowała tylko wtedy, gdy znajdzie się w niej szczypta soli, tak uczymy dzieci. Kiedyś parówka była parówką, bo była z mięsa… dziś mięsem już nie jest, choć nadal nazwana jest tak samo. Jajko też jest tylko pozostałością w kształcie i w swojej nazwie, bo przecież nawet koloru naturalnego nie ma, nie wspominając już o braku smaku „wsiowego jaja” i czerwonej pieczątce z normami UE. Mnożyć moglibyśmy w nieskończoność, bo kolejne choćby przykłady – mleka, sera, wędliny, warzyw, i tak można byłoby w nieskończoność ale jest pytanie co jeść, żeby nie zwariować. Co więcej, co dać swojemu dziecku, żeby nie mieć na sumieniu jego „kulawego” samopoczucia a przede wszystkim zapewnić mu idealną dietę, która dostarczy niezbędnych składników odżywczych. Jak zadbać o dobrą przemianę materii ?

Zaczynamy pomału powracać tam, skąd kiedyś wszyscy chcieli uciekać – ze wsi. To stamtąd pochodzą naturalne i niczym nie skażone produkty, które pełne są „życia”. Kiedyś wyśmiewana wieś, że zacofanie, że śmierdzi łajnem, że daleko, dziś odwrotnie – spokój, cisza, natura i ten komfort, że z daleka od hałasu i miejskiego smrodu. Choć nie oszukujmy się – większość owoców i warzyw jest pryskana – więc żadne to zdrowie.

Identycznie, jak na reklamie Werther’s Original, tez chciałbym dać dziecku coś wyjątkowego, mimo, że nie jestem jeszcze dziadkiem 🙂 I nie koniecznie musi być to słodki cukierek, choć Zuza i tak nie przepada za słodyczami. Za to nie można odmówić jej, że uwielbia nasiona – dynia, słonecznik, siemię lniane, orzechy- włoskie, laskowe, migdały (rozdrobnione), suszone owoce – morela, śliwka nie koniecznie (sam nie lubię) oraz płatki – owsiane, pszenne, kukurydziane, żytnie. Jest również „miłośnikiem” jogurtu. Na myśl przyszła mi pewna mikstura, zwana potocznie musli. I każdy czytając ten artykuł pomyśli pewnie teraz – aleś odkrył Amerykę 😀 No może nie odkryłem, ale nie jedna osoba pewnie nie uwierzy w skutki tej „terapii” a rozmawiając z innymi wiem, że „źle” przyrządzają ten posiłek.

Zatem po kolei, co z czym, kiedy i dlaczego 🙂

Na noc należy wsypać garść płatków do miseczki. Ja polecam płatki owsiane, zbiją cholesterol i działają zbawiennie na układ pokarmowy. Dodatkowo są źródłem wysokiej zawartości błonnika. Należy je zalać wodą tak aby nie były całkiem zanurzone, tylko aby napęczniały. Taka forma płatków jest lepiej przyswajana przez ludzki żołądek.

Zanim jednak zalejmy płatki wodą, można pokusić się jeszcze o łyżeczkę miodu. Prócz wartości smakowych, jest idealny na poranny zastrzyk energii. Jednak nie zapominajmy, enzymy zawarte w miodzie wytwarzane są wtedy, gdy miód jest skropiony wodą (jest to opinia pszczelarza, który miodem, pyłkiem, propolisem leczy wiele dolegliwości). Plus miodu jest też taki, że daje odporność, posiada wiele witamin oraz mikroelementów. Niestety, nie każdy z nas miód może spożywać. Jest silnym alergenem – zwłaszcza u dzieci.

Tak przyrządzony „posiłek” pozostawiamy do rana. Potem, z samego rańca, to już tylko nasza inicjatywa, co znajdzie się w miseczce śniadaniowej. A wybór jest ogromny. Pestki, nasiona, orzechy, owoce – świeże i suszone oraz przyprawy dla smaku – (cynamon) 🙂 My, zwykli pożeracze porannego musli, wrzucamy: słonecznik, dynię, suszoną żurawinę (świetna na układ moczowy), orzechy włoskie i laskowe, śliwki suszone (rewelacyjne na poprawę przemiany materii), sporadycznie morela, też suszona. Wszystko zalane (koniecznie) jogurtem naturalnym. Do tego na wierzch warto wrzucić jakąś fruktozę. W zależności od pory roku – jabłko, gruszka, banan, kiwi, pomarańcza, maliny, truskawki, arbuz, winogrona (mogą być również rodzynki) etc. Nigdy nie przesadzamy z owocami, bo danie robi się zbyt słodkie. I uwaga dla cukrzyków – GLUKOZA 😀

I tak przygotowana miseczka jest już gotowa do zjedzenia.

No ale zboczyliśmy z kursu na rzecz przyrządzenia posiłku. A materiał miał dotyczyć mojego doświadczenia. Zatem, postanowiłem Zuzi, zamiast, jajeczek, paróweczek, tostów, serków i innych „pyszności”, wprowadzić musli, jako pierwsze śniadanie. Nie oczekiwałem, że przyniesie to aż takie rezultaty… ale razem z żoną, jesteśmy w nielekkim w szoku.

Pierwszym sygnałem,  który nas mile zaskoczył to to, że usłyszeliśmy od naszego raczej niejadka „jeść mi się chce”, „tato/mamo daj mi coś do jedzenia”, „mogę to zjeść” ? No jakby to napisać – jak nie nasze dziecko 🙂 Brzmi co najmniej jakbyśmy jej jeść nie dawali 😉 Druga dość ironiczna kwestia – zarazem gówniana i istotna, to fakt, że wypróżnianie zamiast co dwa dni, jest codziennie. „Chce mi się bobka” to też niejako sposób do dumy 😀

Wszystko trwało troszkę więcej niż tydzień ale nie obyło się bez komplikacji. Ogólnie problemu by pewnie nie było, gdyby nie to, że płatki owsiane same stają w gardle. Dlatego na ratunek przyszedł nasz jogurt naturalny, bo inaczej… raczej nici by z tego wyszły. Do tego postanowiłem, że wszystko wrzucę do pojemnika, i posiekam blenderem. Zatem wyszła swego rodzaju papka ale dużo łatwiejsza do przełknięcia. Biorąc pod uwagę estetykę tego posiłku, bez miksowania jest dużo bardziej smakowite dla oka. W smaku to samo 😉

Można zastanawiać się, dlaczego nie kupić sobie gotowego musli. A no dlatego, że zamiast tego, o czym piszę, czyli składników odżywczych, miodu, suszonych owoców i płatków owsianych, znajdują się tak zwane crunchy (naturalne, czekoladowe…), które zawierają zwykle dużo więcej cukru, niestety tego białego 😦

Przygotowanie musli trwa łącznie nie dłużej niż 10 minut. Jest świetne na początek dnia, ponieważ dostarcza bardzo dużo energii i witamin, a to, że komponować je można jak tylko się chce, powoduje, że musli można jeść codziennie i nigdy się nie nudzi 🙂 Nie wspomnę już jak świetnie wpływa na niską zawartość cholesterolu w organizmie (płatki owsiane) 😉

Śniadanie już mamy, idziemy obierać ziemniaki… albo nie – ugotujemy ryż, dziki-paraboliczny 😛

Jedna odpowiedź »

  1. Dieta odgrywa, wręcz natrętnie bagatelizowaną, znaczącą jednak rolę w naszym życiu. Mylna, a może i jednocześnie fałszywa wiedza o naszym „zdrowym odżywianiu” przegrywa z rzeczywistością naszych żyć.

    Od ponad roku cierpię na ReA czyli odczynowe/reaktywne zapalenia stawów, nie bynajmniej nie reumatoidalne lecz jednak niemiłe.

    Dieta okazuje się w przypadku chorób autoimmunologicznych jednym z zasadniczych elementów, których nie wolno pominąć. Dzięki chorobie zacząłem wędrować ścieżką zdrowego odżywiania. Oczywiście nie zawsze jestem „grzecznym” pacjentem, lecz „czym byłoby życie bez szczypty soli?” Wiem też, że dzisiaj zdrowe odżywianie wymaga uważnego wprowadzania i prowadzenia. Ze względu na wspomnianą przypadłość plus kilka innych jestem pod stałą opieką Centrum Medycyny Żywienia.

    Jednak nie o mnie tu chodzi, a te słów kilka 😉 to tylko wprowadzenie. Moja rodzina, znaczy żona bez większych problemów wraz ze mną odkrywa uroki odpowiedniego odżywiania się. Co innego mój syn. Wspomniane powyżej musli wzbudza „odruch $$%#@**&^” u mojego syna :D. Siła przyzwyczajenia plus „zakuty łeb” rycerza powodują ortodoksyjne wręcz postanowienia w odżywianiu mojego syna. Przy czym zauważenia wymaga fakt, że to nie jest tak, że wcześniej odżywiałem się tragicznie niewłaściwie. Nie skądże znowu, lecz jednak inaczej. Siła przyzwyczajenia u syna, poglądy w kuchni szkolnej nie ułatwiają jednak działań ofensywnych w tej kwestii… 😀

    • No z dziećmi tak już najwidoczniej jest.
      Czasem widzę, jak rodzice wypasają swoje pociech na łąkach pełnych chips’ów i serków homogenizowanych, które tak naprawdę już mało wspólnego mają z produktami mlecznymi. Potem dziwią się, że są ospałe, mało „żywe” itd. Szkoda tylko, że produkty gotowe, które dostępne są we wszystkich sklepach, wyparły naturalne. Przykładem jest sok z marchwi – skład: cukier, woda, E-…………, wyprodukowany z zagęszczonego koncentratu. Nie wspomnę o takim tworze, jak napój…
      Masz rację, kuchnie (przed)szkolne wcale nie ułatwiają życia. Dieta jest bardzo zależna również od grubości naszego portfela, ale też nie ma co przesadzać. Jak się chce, to można 😉
      Pozdrawiam

  2. Moje jedzenie które ” postawiło mnie na nogi ” po zmaganiach u gastrologa etc. W takim sposób tego nie robiłam tzn. nie zalewałam wodą wieczorem (bo wszystko inne jak najbardziej plus otręby pszenne) i nie dodawałam miodu – miodu używałam oddzielnie do innych rzeczy 🙂 Nie dość że pomogło na moje problemy to było zdrowo i całkiem inaczej się czułam 🙂

    • To jest sprawdzony przepis 🙂 nie tylko na Zuzi, wcześniej „królikami” było kilka innych osób – między innymi ja. Świetne samopoczucie jest chyba najlepszą oznaka na to, że to działa. I działa nie byle jak, bo działa naprawdę super 😉
      Pozdrawiam 😀

  3. No ale trafiłam na temat :))) Ja również od niedawna postanowiłam pozmieniać swój jadłospis…zaczynając od małych kroczków ale jednak. Zamiast gotowych serków, budyni itp. wybrałam jogurt naturalny + właśnie owoce + coś do chrupania – orzechy, płatki (nad nimi muszę jeszcze popracować bo wybieram póki co raczej te gotowe ale staram się wybrać racjonalnie), pieczywo – najczęściej jak to możliwe staram się wybierać te ciemniejsze, mimo że no muszę się do tego jeszcze przekonać, póki co fajnie jak jedząc chleb trafi się jakaś pestka do pochrupania. Ostatnio kupiłam także pełnoziarnisty makaron oraz olej kokosowy do smażenia i pieczenia (częstsze wybieranie potraw pieczonych). Ogólnie to – racjonalne żywienie, piramida żywienia i healthy eating plate – i POWAŻNE cięcia ilości słodyczy. Do tego jeszcze sport.
    Jeszcze Tak to małymi kroczkami i będę starała się ulepszać swój jadłospis dla zdrowia 🙂

  4. Fantastyczny blog,taki ”normalny”-niespotykane słowo w obecnych czasach 😀 poważne tematy opowiadane przez Ciebie z przymrużeniem oka 🙂 Bardzo mi się podoba.Pozdrawiam

Dodaj komentarz