Category Archives: Ustka

20:55 data: 2012.09.02

Zwykły wpis

Witajcie,

Wracamy do pisania bloga po dłuższej przerwie. Przed nami ostatnie minuty wakacji, od jutra wracamy do żłobka i przedszkola. To już nieuniknione. Cykającej bomby nic już nie powstrzyma. Z jednej strony trochę żałujemy, że wakacje już za nami. Z drugiej jednak, tęsknimy trochę za naszymi kolegami i koleżankami, z którymi nie widzieliśmy się ponad miesiąc. Czas wyszykować wyprawki, kupić asortyment, który będzie niezbędny do zabaw. Papier, kredki, plastelina, klej, bibuła, książki, księgi i książeczki. Wszystko okraszone wyjątkowo „niskimi” cenami. Ale z każdym rokiem będzie coraz ciekawiej… Czas na nowe wyzwania, naukę kolejnych wierszyków, piosenek, zrobienie  pierwszych w moim wykonaniu malowideł, rysunków i wyklejanek. Zaświadczenie od lekarza leży i czeka na wręczenie. Jestem zdrowy, zwarty i gotowy. Przy okazji wizyty u lekarza, wskoczyłem na wagę – ponad 12 kg 🙂
Dopiero co wracaliśmy z nad morza, a tu po kilku dniach wraca szara rzeczywistość. Dla mniej wtajemniczonych w nasze paciorkowe życie – otrzymaliśmy dwa, dość drogie zdjęcia z wakacyjnych wojaży. Na jednym widnieje tata – uśmiechnięty, niespodziewający się, że właśnie wtedy i nie tylko (jak się potem okazało) fotografują go paparazzi. Na drugim – tył samochodu z wyszczególnionymi numerami rejestracyjnymi naszej karocy. Trzeba przyznać, że gdy awiza w skrzynce pojawiały się każdego dnia, to mama dostawała gęsiej skórki a tata zadawał sobie pytanie – ile jeszcze…  W ten właśnie sposób, zostaliśmy dość skutecznie zniechęceni do kolejnej wyprawy nad polskie morze. Dziękujemy. Na osłodę tych dwóch przykrych wydarzeń, odwiedził nas wujek Antek z Sylwią. Jak zwykle przy jego wizytach, prezenty dostaliśmy rewelacyjne, tata też się cieszył ze swojego ale dziwnie się zachował, bo nikomu nic nie pokazał, tylko wrzucił swój od razu do zamrażalnika 😛
Prócz wielkich zmian związanych z powrotem do żłobka i przedszkola, zapowiada się remont w naszym pokoju. Tata ma jakąś niespodziankę związaną z przygotowaniem nowego wyglądu ścian. W pokoju ma stanąć łóżko piętrowe – negocjujemy zjeżdżalnię i jakieś mebelki. Póki co musimy sprzedać łóżko Zuziowe, bo inaczej nie pomieścimy tego piętrowego. Może ktoś chętny na zakup ? 😉

PA

21:11 data: 2012.08.19

Zwykły wpis

Cześć,

Wróciliśmy dzisiaj z samiutkiego rana. Cały dzień chodzimy „po ścianach” potykając się o własne nogi. Harmonogram dnia został totalnie zachwiany. Postaram się w jednym wpisie umieścić najważniejsze wydarzenia, które miały miejsce podczas naszego wypadu do Ustki.
Zaczniemy od tego, że podróż do Ustki dla nas (mnie, Zuzi i mamy) minęła całkiem pozytywnie. Jechaliśmy w nocy, dlatego spaliśmy i jechało się przyjemnie. Nad ranem, mama zmieniła tatę i dała mu trochę odpocząć. Potem dojechaliśmy na miejsce. Kwatera znajdowała się na ulicy Krokusowej, w dość charakterystycznym punkcie, bo przy samej szkole. Oprócz pokoi, z których można było skorzystać, był też bar, w którym można było skonsumować obiad lub drobną przekąskę. Pierwszy dzień był odgórnie spisany na straty, dlatego po wejściu kilkunastu schodów do pokoju i wypakowaniu walizek, postanowiliśmy skoczyć zanurzyć nóżkę w morzu. Pogoda nie była zbyt piękna. Temperatura powietrza utrzymywała się na poziomie 18-20 stopni, dopiero w samej końcówce naszego pobytu zwiększyła się i to znacznie. Do tego woda w Bałtyku podskoczyła aż do 19 stopni i mogliśmy spokojnie kąpać się w całości.
Droga na plażę była długa – 3 km bez kilku metrów, do tego w większości po leśnej drodze obsadzonej dużą ilością wystających korzeni. Prawdziwa przeprawa z wózkiem i całym majdanem 🙂 Ale co tam, my sobie nie damy rady ? Lecieliśmy każdego dnia z wywieszonymi ozorami, bo na samą myśl o zabawie w piasku i ucieczkach przed falami, banan pojawiał się na naszych twarzach. A piasku i wody było pod dostatkiem, każdy miał swój kawałek gruntu i to odgrodzony parawanem. Połapać się wśród tych kolorowych wiatrochronów, to prawdziwa sztuka 😀
Na wakacjach, jak to na nich, poznać można wielu ludzi i w naszym przypadku było bardzo podobnie. W pierwszej kolejności poznaliśmy gospodarzy domu – Pani Maria, na pierwszy rzut oka bardzo surowa i konsekwentna, potem okazała się bardzo pomocna. No i jej mąż – Pan Ryszard, przez Zuzię nazwany „Panem zupką”, bo często konsumowaliśmy zupy w jego lokalu. Potem przyszedł (niestety) przykry kontakt z sąsiadami z pokoi obok. Nie wspominamy tej znajomości pozytywnie, dlatego postanowiłem, że głupotami nie będziemy sobie zawracać gitary 😛 Generalnie, niektórzy nie nadają się do życia w społeczeństwie…
Do Ustki pojechaliśmy również dlatego, aby odwiedzić nasze kuzynki z Ameryki, które tam przebywały pod opieką swojej babci. Julka i Bianka z klanu Paciorków to (oczywiście) super dziewczyny. Ja uciekałem przed ich psem, bo mnie ganiał i ciągał za nogawkę 😀
Później poznaliśmy ekipę z Zabierzowa – Daniel, Krystian, Michał, Dawid i sympatyczna koleżanka – Magda. Ekipę witamy na naszym blogu i pozdrawiamy serdecznie 😉 Zuzia miała też swoją koleżankę Magdę z Krakowa, która przebywała w tym samym domu co my, tylko z babcią.
Pobyt upływał bardzo monotonnie, podporządkowywaliśmy się pewnym zasadom i tak leciał dzień za dniem, gdy pewnego dnia (na samym początku pobytu) zacząłem bawić się z tatą w przybijanie „piątki”. Po chwili okazało się, że jedna z moich rąk jest trzy razy większa od drugiej. Osa, użądliła mnie między kciukiem a wskazującym. Skończyło się nocnym wypadem na zastrzyk do przychodni całodobowej. Potem jeszcze było użądlenie w policzek i w nogę. Ogólnie, od os się tam roiło. Były dosłownie wszędzie. Do tego komary, cudne połączenie. W wyniku tej owadziej więzi, Zuzia ma pogryzioną przez komary buzię, a my ręce i nogi 😦
Z wakacji jesteśmy bardzo zadowoleni, jak jeden mąż. Mimo kilku wpadek, cieszymy się, że odpoczęliśmy i nabraliśmy sił przed nowym sezonem żłobkowo-przedszkolnym. Zapomniałem tylko napomknąć, że ceny w kurorcie o sympatycznej nazwie Ustka, są tragiczne, wywindowane i aż do granic przesadzone. Współczujemy tylko mieszkańcom tego sympatycznego miasteczka, bo po sezonie ceny wcale nie spadają…
No i aby finał wakacji był bardzo pozytywny, to czekamy na najdroższe zdjęcie z wakacji, które zostało wykonane przez fotoradar zaraz przed Człuchowem. W terenie zabudowanym mieliśmy na budziku 78km/h 🙂 Także czekamy na kopertkę z dobrymi wiadomościami.
Nie chciałem się skupiać na tym, jak wyglądał każdy dzień, co jedliśmy, za ile itd. Krótka sentencja na podsumowanie tego wypadu –wszechobecne niezdrowe jedzenie i ciągłe leżenie na plaży sprzyja odkładaniu się tłuszczu. Gdzie się nie odwrócić, to słyszałem tylko charakterystyczne „tsssssssss” i pstryk łamanego wieczka od puszki z piwskiem 😉 Ale z drugiej strony – coś od tego życia też trzeba mieć, teraz powracamy do „normalności”.
Zdjęcie robiła mama, dlatego z oczywistych przyczyn nie ma jej na zdjęciu 😛

Pozdrawiamy !!

15:35 data: 2012.07.19

Zwykły wpis

Cześć,

Przeglądam właśnie naszego bloga. Umknęła nam jedna, dość istotna sprawa, o której ostatnia wzmianka jest 27.02.2012. Malowidło rodzinne, które rozpoczęliśmy dawno, dawno temu, zostało zakończone po uwaga (prawie) pięciu miesiącach… uff
Efekt końcowy oceńcie sami – nam się bardzo podoba, choć już straciliśmy nadzieję, że kiedyś zostanie zakończone. Na szczęście mamy finał sprawy i nie zanosi się na kolejne malowanie, bo farba i wszystkie barwniki zniknęły z pola widzenia. Legenda mówi, że są w piwnicy i „obrastają” w pajęczynę 🙂 Rodzina Świnki Peppy znajduje się aktualnie między Hello Kitty i Scooby Doo, czyli na ścianie z drzwiami wejściowymi do pokoju. Malowidło jest dość spore i zastanawiamy się jeszcze, czy nie domalować przypadkiem dla kaczuszek stawu, a mamę, tatę, Peppę i Georga nie obsadzić czasem na zielonej łące. Ale to tylko plany… Bajkowe postacie do złudzenia przypominają paciorkowy ród. Gruby tata, mama z torebeczką, Zuzia ze swoim misiem i ja – uśmiechnięty, mały Jędruś. Zamiast tego dinozaura w ręku, powinienem mieć kromkę chleba, ciasteczko albo wafelka, wtedy byłbym Jędrek „pełną gębą” 🙂
Wielkimi krokami nadciąga do nas sierpień. A sierpień to miesiąc zamkniętych drzwi w naszym żłobku i przedszkolu. I właśnie dlatego rodzice zdecydowali, że połączymy przyjemne z pożytecznym i w tym właśnie czasie pojedziemy sobie na wakacje. Pisałem już wcześniej, że wyjazd jest zaplanowany nad Bałtykiem, w odległym od Kielc miasteczku – Ustce. Czas na zbieranie gratów i kompletowanie niezbędnych rzeczy.
Na dzień dzisiejszy pogoda nas nie rozpieszcza, zapowiadane są kolejne opady deszczu, silne porywy wiatru oraz trąby powietrzne. Miejmy nadzieję, że sierpień będzie bardziej przyjazny i będziemy mogli odpoczywać, opalać się no i pływać 😉
Wczoraj był pożar naszego bloku. Ktoś wrzucił butelkę do lokalu usługowego na parterze. Było słychać brzdęk tłuczonej szyby, jakieś odgłosy a potem zaczęło się palić. Wszystko o godzinie 00:00. Po chwili zjechały się wozy straży pożarnej oraz policji. Alarm świszczał co chwilę, dymiło się a z balkonów wystawali gapie. Smród spalanego plastiku unosił się wysoko, aż do naszego balkonu oddalonego o pół długości bloku. Dziwne rzeczy się tam dzieją…

PA