Category Archives: malowanie

15:35 data: 2012.07.19

Zwykły wpis

Cześć,

Przeglądam właśnie naszego bloga. Umknęła nam jedna, dość istotna sprawa, o której ostatnia wzmianka jest 27.02.2012. Malowidło rodzinne, które rozpoczęliśmy dawno, dawno temu, zostało zakończone po uwaga (prawie) pięciu miesiącach… uff
Efekt końcowy oceńcie sami – nam się bardzo podoba, choć już straciliśmy nadzieję, że kiedyś zostanie zakończone. Na szczęście mamy finał sprawy i nie zanosi się na kolejne malowanie, bo farba i wszystkie barwniki zniknęły z pola widzenia. Legenda mówi, że są w piwnicy i „obrastają” w pajęczynę 🙂 Rodzina Świnki Peppy znajduje się aktualnie między Hello Kitty i Scooby Doo, czyli na ścianie z drzwiami wejściowymi do pokoju. Malowidło jest dość spore i zastanawiamy się jeszcze, czy nie domalować przypadkiem dla kaczuszek stawu, a mamę, tatę, Peppę i Georga nie obsadzić czasem na zielonej łące. Ale to tylko plany… Bajkowe postacie do złudzenia przypominają paciorkowy ród. Gruby tata, mama z torebeczką, Zuzia ze swoim misiem i ja – uśmiechnięty, mały Jędruś. Zamiast tego dinozaura w ręku, powinienem mieć kromkę chleba, ciasteczko albo wafelka, wtedy byłbym Jędrek „pełną gębą” 🙂
Wielkimi krokami nadciąga do nas sierpień. A sierpień to miesiąc zamkniętych drzwi w naszym żłobku i przedszkolu. I właśnie dlatego rodzice zdecydowali, że połączymy przyjemne z pożytecznym i w tym właśnie czasie pojedziemy sobie na wakacje. Pisałem już wcześniej, że wyjazd jest zaplanowany nad Bałtykiem, w odległym od Kielc miasteczku – Ustce. Czas na zbieranie gratów i kompletowanie niezbędnych rzeczy.
Na dzień dzisiejszy pogoda nas nie rozpieszcza, zapowiadane są kolejne opady deszczu, silne porywy wiatru oraz trąby powietrzne. Miejmy nadzieję, że sierpień będzie bardziej przyjazny i będziemy mogli odpoczywać, opalać się no i pływać 😉
Wczoraj był pożar naszego bloku. Ktoś wrzucił butelkę do lokalu usługowego na parterze. Było słychać brzdęk tłuczonej szyby, jakieś odgłosy a potem zaczęło się palić. Wszystko o godzinie 00:00. Po chwili zjechały się wozy straży pożarnej oraz policji. Alarm świszczał co chwilę, dymiło się a z balkonów wystawali gapie. Smród spalanego plastiku unosił się wysoko, aż do naszego balkonu oddalonego o pół długości bloku. Dziwne rzeczy się tam dzieją…

PA

21:32 data: 2012.04.07

Zwykły wpis

Hello 😉

Jak dobrze, że dzisiaj wolne, że można oderwać się od tego codziennego schematu. Mimo tego, że nosa wyściubić się nie da, to mieliśmy dzisiaj co robić i na nudę nie mogliśmy narzekać 🙂
Wszystko zaczęło się już rano – od pisanek. Kolorowe, malowane, gotowane w łupinkach cebulek albo w barwnikach, piękne i pachnące jajeczka. Mieliście jakieś inne, takie niespotykane ? Tata dzisiaj z rana poleciał po ocet, bo zapomnieliśmy sobie, a to niezbędny składnik przy barwieniu tych nieodzownych elementów Świąt Wielkanocnych. No i po krótkiej chwili już były gotowe – żółte, czerwone, zielone i niebieskie jajeczka, które po wysuszeniu powędrowały od razu do naszego koszyczka. Prócz pisanek, nie brakowało też chlebka, soli, chrzanu, kiełbaski, malutkiego, żółciutkiego kurczaczka i baranka z cukru 😀 Przystrojeniem koszyczka zajęła się mama. Dopięła wszystko na ostatni guzik 😉 Jeszcze tylko gałązki borowiny i chusta na wierzch. Koszyczek gotowy… Nie kto inny, jak Zuzia capnęła święconkę i poleciała z tatą na chwil kilka. Ja poległem na polu bitwy i przykładając głowę do podusi, zasnąłem „jak dziecko”.
Potem jeszcze robiliśmy obiad. A na dodatek, z pieca wyskoczyła babka. I o dziwo – nie była to ani babcia Grażyna, ani babcia Marzena. Inna, taka kolorowa:  biało-czarno-różowa 🙂 do jedzenia.
Święta spędzamy poza domem, pierwszy dzień świąt u jednych dziadków, kolejny u drugich. Szkoda tylko, że pogoda jest nieugięta i nie chce nas choć trochę rozpieścić w te wolne dni 😉 Przydałoby się odrobinę ruchu na świeżym powietrzu, a tak…

Mam nadzieję, że wszyscy pamiętają, co robimy rano w poniedziałek ?? 😛
Dziś na tapecie nasz koszyczek – ale jaja, co ?? 😀

Jędrek

14:48 data: 2012.02.27

Zwykły wpis

Hej, hej 🙂

Właśnie wróciłem ze żłobka i jesteśmy z mamą i Zuzią u babci i dziadka na Stoku.

Prócz tego, że moja kochana siostrzyczka ma katar i nie poszła dziś do przedszkola, nic szczególnego się nie wydarzyło. Wykorzystując tą sposobność, napiszę słów kilka o moich osiągnięciach w ostatnim czasie, bo troszku się uzbierało.

Zatem do rzeczy. Na pierwszy ogień idzie czynność, która u rodziców powoduje atak serca, przyspieszoną akcję serce, ewentualnie w wersji najmniej szkodliwej – chwilowe uczucie pieczenie i gorąca. Chodzi o wchodzenie na krzesła i łóżko. Najlepszym rozwiązaniem podczas wspinania jest, gdy leci jakaś muzyka. Wtedy mogę na tym krześle lub łóżku tańczyć uginając kolana – jest bosko, mama z tatą uważają inaczej 😛

No, to jeśli już o tańcach, to chyba będą moim hobby. Uwielbiam piosenki z Mini Mini – „Kaczuszki”, „Boogie Woogie” oraz wszystkie inne przeznaczone dla dzieci: „Dziadek Lulka farmę miał”, „Gruszka”, „Czarne jagódki”, „Krasnoludki” i wiele, wiele innych 🙂

Lubię też, gdy podczas tańców mogę coś przekąsić. A że komputer zwykle spoczywa obok miejsca, gdzie przechowujemy słodycze, to często moja ręka sięga właśnie tam. Do ulubionych moich przysmaków należą wszystkie rodzaje chrupków, paluszków, ciasteczek – najbardziej lubię maślane, no i czekoladki… mniami J Zuzia ma swoje ulubione używki – Kinder czekolada i Pingwinek, Rafaello i gumy Mamba. Ja tam niczym nie pogardzę, grunt żeby coś przeżuwać 😛 Na zdrowie mi to pewnie nie wyjdzie, dlatego rodzice skutecznie mnie hamują. Gdy tylko się odwrócą, wracam do podjadania 😀

Wczoraj tata zakończył szkic Świnki Peppy, więc pewnie lada dzień odbędzie się malowanie kolejnego dzieła ściennego.

PA

09:19 data: 2012.02.21

Zwykły wpis

Hej,

Poniedziałek minął, teraz już z górki i oby do piątku 🙂 Pogodę mamy w kratkę – wczoraj śnieg płynął po ulicach i chodnikach, dziś pięknie, słonecznie i zarazem mroźnie. Dzień jest o wiele dłuższy, niż jeszcze kilka tygodni temu. Wielkimi krokami zbliżamy się do przyjęcia wiosny ale zanim to nastąpi, musimy jeszcze przemęczyć się z kaprysami Pani Zimy.

Dzisiejszą noc nie mogę zaliczyć do udanych, co chwilę się budziłem, nie mogłem usnąć, mam wrażenie, że będzie kolejny biały kieł, trzeci w kolejności 😀 Swędzi mnie strasznie dziąsło i cały czas pakuję do buzi palucha.

Rano wszystko w biegu – zmiana pieluchy, piżamy na ubranie, kombinezon zasunięty i lecimy… A o Zuzi bym zapomniał – Zuzię też przebraliśmy 😛 No i wio… Do żłobka dziś wszedłem wyjątkowo z tatą. Zuzia pojechała z mamą prosto do przedszkola, bo byliśmy chwilę spóźnieni. Ale na szczęście, wszyscy zdążyli 🙂

Cofając jeszcze czas o kilka godzin, chciałbym nadmienić i poinformować, że rozpoczął się kolejny projekt malowania ściany w naszym pokoiku. Tym razem, będzie to scena z ulubionej niegdyś bajka Zuzika – Świnka Peppa. Piszę „niegdyś”, bo teraz chyba Scooby-Doo ma pierwszeństwo. Póki co, na ścianie widnieje zarys postaci – Peppa ze swoim ulubionym misiem, George z dinozaurem, mama świnka i tata świnka 😉 Są też żółciutkie kaczuszki w liczbie 3. Wszystko nabierze swojego kształtu i piękna, gdy wymienione wcześniej postacie zostaną pomalowane 😀

Na prośbę naszej czytelniczki, która chciałaby zobaczyć jakieś udane zdjęcie „Makro” taty, przeszukaliśmy nasz stos plików i oto jest, tylko jedno 😛

Pozdrawiamy wszystkich peppowo-świńskim zwyczajem:

Chrum, chrum ! Albo jak kto woli (w wersji eng.) oink, oink !

🙂

godz: 12:05 data: 2012.02.06

Zwykły wpis

Witajcie,

Weekend minął, zaczynamy kolejny tydzień i o dziwo znów od poniedziałku 😀 Temperatura mocno minusowa, ale co tam, mróz kiedyś minie. Po zimie musi być wiosna, tak już jest zwyczajnie.

Sobotę i niedzielę spędziliśmy na Stoku, byliśmy u babci i dziadka – zostaliśmy nawet na noc z soboty na niedzielę. Wszystko przez to, że tata pojechał do Warszawy na szkolenie i nie było go cały weekend 😦

Dzisiejszy wpis jednak, nie będzie o szkoleniu taty, tylko o naszym nowym malunku na ścianie. Zapowiadany od dawien dawna Scooby-doo, zagościł na ścianie w naszym pokoju. Jest wielki, ogromy a dodatkowo namalowany na tyle wysoko, że nawet Zuzia do niego nie dostanie. Ma całe 100 cm wysokości i 50 cm szerokości – to przy Hello Kitty prawdziwy olbrzym. A że znajduje się po przeciwnej stronie od kocura Kitty, to boję się, żeby na siebie wzajemnie nie „warczeli” 😛 Malowanie Scooby-doo zajęło naprawdę bardzo dużo czasu. Wszystko było odpowiednio zaplanowane, a tata naprawdę musiał nieźle się nagimnastykować, aby efekt końcowy był taki, jak jest 🙂 Najpierw był szkic, potem kolorowanie, na końcu czarne elementy i wypełnianie. Nasz malarz jednak, nieskromnie twierdzi, że projekt posiada jeszcze wiele niedoskonałości, ale co tam 😉 To nie mistrzostwa świata w malowaniu na ścianie. Najważniejsze, że pokój zapełnia się w bajkowe postacie.

Kolejne zamówienie złożone przez Zuzię – Świnka Peppa, potem Fred Flinston J Farba jest, pigmenty zostały, więc nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy pomalowali dalszą część pokoju 🙂

Zamieszczamy zdjęcie naszego malowidła i czekamy na Wasze opinie – udał się, nie udał ?

Mnie osobiście bardzo się podoba, Zuzi i mamie również. Mam świadomość, że sama fotografia Scooby-doo nie odzwierciedla jego wielkości na tle pokoju, ale uwierzcie – jest duuuuuży, kolorowy, piękny 😀

A teraz  – PA PA

Jędrek

godz: 07:00 data: 2011.10.20

Zwykły wpis

Hej,

W związku z tym, że ostatnio aparat fotograficzny nie jest naszym najlepszym przyjacielem i zakurzony leży w szufladzie, postanowiliśmy zdjęcie zrobić telefonem. Powalająca jakość może nie jest ale lepsze to, niż nic 😉 Pogoda na dworze jakoś nie do końca przekonuje do wystawienia nawet kawałka nosa na zewnątrz.

Ale skoro o naszym zdjęciu mowa, to nie trudno się domyśleć, że chodzi o piękny portret 😛 naszej wspaniałej „czwórcy” 😀 Malunek powstał bardzo spontanicznie, podczas jednego posiedzenia Zuziowo-tatowego. Przyznacie chyba, że podobieństwo uderzające ? 😀 Zwłaszcza jeśli chodzi o fryzury i usta 😉 Do tego wszystkiego ja mam białe body, Zuza niebieską koszulkę z Baby Looney Tunes, mama cytrynową, tylko tata jakąś czerwoną. No fakt, innego koloru już nie było 😛

Dobra, a teraz na poważnie – stoję pewnie, jak sosna podczas powiewu wiatru na Podhalu 😀 Nic mnie nie rusza, nic mnie nie wzrusza… tylko jak się zorientuję, że kurnia stoję bez trzymania, to od razu łapę się czegokolwiek 🙂 Czyli mały lęk jest 😀 Druga sprawa ale też primo – robię kosi-kosi. I to nie jakieś tam kosi, tylko takie z uśmiechem i wdziękiem. Wszystkim się podoba a mnie chyba najbardziej 😛

Teraz zadzieram kiecę i lecę… lecę do żłobka 😉

Pozdrawiam !