O przygodzie w zoo już prawie zapomnieliśmy, więc czas na uzupełnienie naszego życiorysu, żeby nie powstała dziura 🙂 Wielkimi krokami zbliżają się wakacje, zarówno te od żłobka i przedszkola, jak i te, w których mamy zamiar leżakować nad polskim morzem. Do tych pierwszych wakacji pozostał jeden dzień, dzisiaj jeszcze idziemy do żłobka i przedszkola, potem miesiąc nieprzerwanej sielanki. A na wyjazd musimy jeszcze chwilę poczekać…
Pogoda w kratkę i chyba tego najbardziej się obawiamy. Piękna, słoneczna pogoda przeplata się z przelotnymi opadami i w tym nie byłoby nic złego, tylko jeśli pioruny walą gdzie popadnie, huk grzmotów jest nie do ogarnięcia a ściana wody „leje” się za oknem, to chowamy głowę w poduszkę.
W weekend gościliśmy Filipka, Kalinkę, ciocią i wujkiem. W sobotę byli u nas, w niedzielę spotkaliśmy się wspólnie na obiedzie u babci Marzeny. Filipka już wszyscy znają, bo gościł już nie raz na naszym blogu. Teraz nadszedł czas na moją siostrę cioteczną – wow… strasznie dziwnie to zabrzmiało, zdecydowanie lepiej będzie – Kalinka 😉 Zastanawiam się tylko, czy jest jakieś określenie powinowactwa dla córki siostry mojego taty 😛 Ale nie komplikujmy sobie już i tak skomplikowanego życia.
Zatem dziś, na tapecie Kalinka, wygłaskana przeze mnie „dzi-dzi”, najmłodsza z naszego klanu. Załapała się też moja zgrabna nóżka i część ręki na znak, że robiłem „mój-mój”. Oczywiście, nie trzeba szczegółowo pisać, jak wyglądał dom po naszych zabawach, w sumie tornado to się chowa…
Już nie możemy się doczekać, gdy po zdjęciu butów będziemy mogli stąpać po przyjemnym, ciepłym i złocistym piasku nad morzem. Do tego zimne… hmmm morze (chyba nie pomyśleliście o piwku :D), goferek z bitą śmietaną i wiśniami, no co kto lubi 😛
Już niedługo, za dni parę…
PA